czwartek, 7 lipca 2016

Toxic People, Toxic Environment Chapter |1| [Page 3]

*Dalej perspektywa Jasia*
Obudziłam się około 6 nad ranem, ale nie miałam ochoty wstawiać z łóżka, leżałam na boku przez chwile i rozglądałam się po pokoju, nic się w nim ani trochę nie zmieniło. Wyciągnęłam rękę spod kołdry i sięgnęłam po butelke wody stojącej na stoliku przy moim łóżku. Usiadłam wygodnie opierając się o poduszki ustawione w linii pionowej i wzięłam łyk wody. Usłyszałam jak ktoś schodzi po trzech schodkach do mojego pokoju. Mama uchyliła lekko drzwi sprawdzając czy wszystko u mnie w porządku, kiwnęłam głową że nie jest a ona podeszła bliżej by sprawdzić moje czoło.
"Jesteś strasznie blada" westchnęła przyglądając się mojej twarzy. Wiedziałam że nie byłam zbyt urodziwa ale bez przesady. Poprosiłam mamę żeby podała mi laptop bo chciałam jak najszybciej upewnić każdego że nic mi nie jest (oczywiście było by to kłamstwem patrząc na to co się stało). Włączyłam laptop i czekałam chwile aż się uruchomił. Po kilku minutach ogarnęłam laptop i włączyłam przeglądarkę. Wpisałam adres bloga i czekałam na załadowanie strony, chwile to trwało aż w końcu, zalogowałam się na chat i przywitałam z resztą. Było tylko kilka osób i nie widziałam pośród nich Adiego.
Po chwili brzuch zaczął mnie strasznie boleć. Pożegnałam się z osobami na chatcie i wyszłam z laptopa. Brzuch bolał coraz bardziej, złapałam się i mocno ścisnęłam myśląc że to zatrzyma bolesny skurcz. To niestety było na nic, brzuch bolał jeszcze mocniej i nie zamierzał przestać. Nerwowo podniosłam bluzkę aby sprawdzić co jest nie tak, dostrzegłam wtedy starannie wykonany szew wzdłuż całego brzucha, jakby robili mi cesarkę. Profesjonalnie wykonane szwy lekko nachodziły na siebie i były w kolorze przydymionego słońca. Wpatrywałam się w to przez chwile i uświadomiłam sobie że to serio jest dość poważne i powinnam raczej iść z tym do szpitala. Wokół zszycia było lekkie zaczerwienienie, dotknęłam jednego ze szwów po czym wydałam nieco zniechęcony dźwięk bólu.
Delikatnie podniosłam się z łóżka, kuśtykając i opierając się lewą ręką o ściany przechodziłam w stronę schodów aby dojść do mamy. Gdy już dotarłam pod schody miałam pewien problem z wspięciem się na nie, nie mogłam unieść nóg, strasznie bolała mnie każda część ciała, i gdy próbowałam zawołać mamę nie potrafiłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Bezsilna usiadłam na 4 stopniu i zaczęłam cicho siorbać nosem a moje oczy stały się szkliste. Jak zwykle nie potrafiłam nic dokonać i się łatwo poddałam...

*perspektywa Adiego*
Ocknąłem się w czarnym pomieszczeniu z jednym źródłem światła nad moją głową. Byłem przypięty do jakiegoś białego stołu lekarskiego czy coś. W świetle mogłem dostrzec dwóch lekarzy, podeszli do mnie. Zacząłem się rzucać na boki żeby się wydostać, jeden z nich wziął do ręki strzykawkę i wbił mi ją w udo, zauważyłem że byłem kompletnie nagi. Jebane Pedały. Wyszarpałem przypiętą paskiem prawą rękę i uderzyłem typa w twarz z pięści. Zdenerwowany lekarz oddał mi i wbił kolejną strzykawkę w rękę, widziałem jak zielony płyn neonowego koloru wypełniał moje żyły. Cholera, jak to piecze, wypali mnie to od środka. Na salę przyszedł kolejny lekarz, był cały pokryty krwią, gdzieniegdzie można było dostrzec jego prawdziwy odcień skóry. Przywiózł ze sobą metalowy stolik na kółkach z mnóstwem narzędzi tortur. Miał on również na sobie pewnego rodzaju chustę zakrywającą jego usta. Po chwili odpowiedział coś donośnym i stanowczym głosem
"Byłeś dzisiaj niegrzecznym chłopcem" odparł po czym uniósł szczypce do góry "Zawsze jestem" odparłem z lekkim uśmiechem pogardy. Cygan  Lekarz podszedł bliżej i przyłożył mi owe szczypce do oczu "No to które pierwsze?" O nie, tylko nie oczu, zostaw mnie jebany pedale. Głupi clown przez chwile się zastanawiał po czym odłożył szczypce. " Szczykawki dają lepszy efekt (:<", wziął w rękę jedną z czarnym płynem. Powoli zbliżył się ponownie i spowolnionym ruchu zaczął ją wbijać w moje prawe oko. Zagryzłem mocno wargę i starałem się nie wydać żadnego dźwięku, cholernie bolało, gorzej od tej wrzącej krwi płynącej we mnie. Zorientowałem się że moja prawa odpięta ręka leży po stronie tej której stał lekarz, więc uderzyłem go z całej siły w krocze. Głupi pedał zwinął się z bólu i upadł na podłogę, lecz zdążył wbić mi pół zawartości strzykawki, ta niestety utknęła mi w źrenicy, powoli wyciągnąłem ją i szybkim ruchem ją wbiłem jakiemuś typowi z lewej strony. Wstałem z łóżka deptając przy tym ofiarę ciosu w jaja. Zabrałem przy okazji kilka narzędzi z metalowego stolika (uuuu świeci się OuO). Odwróciłem głowę i zauważyłem że jeden lekarz stroi jak wryty i przypatruje się całej tej sytuacji oczekując że nic mu się nie stanie. Uśmiechnąłem się i zwinnym ruchem rzuciłem w niego szczypcami (nie będę marnował nożyków i piły na tego typa) bum headshot bitch B). Wybiegłem przez wyjście i sprawdziłem pomieszczenie na przeciwko z dziwnym ruskim napisem. Były tam moje rzeczy 0u0 ju hu, nie będę musiał latać nagi. Ubrałem się i wyślizgnąłem z schowka, zerknąłem w okno i dostrzegłem wszędzie śnieg, budynek od środka wyglądał na jakiś szpital, starałem się jak najszybciej znaleźć windę, lub schody. Po jakiś dwóch minutach doszedłem do windy i szybko zjechałem na parter. W recepcji spytałem się gdzie jestem. Recepcjonistka chyba nie do końca mnie zrozumiała ale odpowiedziała coś "Syberia" więc to tak... a ja w bluzce z krótkim rękawkiem... wyciągnąłem telefon i przedzwoniłem do mamy, była ciut zdziwiona gdy jej powiedziałem gdzie jestem, ale chyba cieszyła się że przynajmniej wie że żyję. Włączyłem przednią kamerkę w telefonie i sprawdziłem moje oko. Było nieco ciemniejsze, a raczej zaćmione, widziałem przez nie jakbym nosił okulary przeciwsłoneczne na jednym oku. Będę musiał zakładać jakąś opaskę bo moim zdaniem wyglądam w tym jeszcze gorzej niż wcześniej. Postanowiłem wyjść z szpitala (najwyżej przeziębię się). Poszedłem do jakiejś apteki sprawdzić czy nie sprzedają jakiś opasek na oko (takich wiecie, lekarskich a nie pirackich). Sprzedawczyni mnie nie zrozumiała więc wpisałem jej to w tłumacza a ona mi odpisała w tłumaczu, sprzedała mi jakąś białą opaskę za free i powiedziała że mam u niej dług, ahaha ja tam już nie wrócę. Usiadłem na chłodnej ławce z przystanku i oczekiwałem jakiejś pomocy...?

*...*
Właśnie wróciłem z meczu i ściągałem buty, siostra do mnie podbiegła i zapytała jak mi poszło.
"Wygraliśmy" odpowiedziałem jej z uśmiechem, siostra zachichotała jak jakiś krasnal ogrodowy mi pogratulowała. Wszedłem do swojego pokoju i zasiadłem prze laptopem. Przez chwilę podziwiałem moją kolekcje kauczuków i odbiłem jednym o ścianę. Uderzył o coś i wydał dość głośny dźwięk, mam nadzieje że nic nie zbiłem. Zwróciłem uwagę na laptop i włączyłem przeglądarkę. Nagle brat wszedł mi do pokoju i uderzył mnie kauczukiem.
"A za co to?!" wkurzył mnie bijąc tak kauczukiem bez powodu, wstałem i wziąłem drugiego kauczuka.
"Oddać Ci?" "Ja tylko tobie oddałem." popatrzył na mnie surową miną i wyszedł z pokoju "oh..." no więc to już wiem o co uderzył mój kauczuk. Wróciłem do laptopa i wszedłem na przeglądarkę internetową. Wpisałem adres bloga i zalogowałem się na chatcie. Była tylko Mangle (<3) Kopara i Bon. O dziwo nie było ani Adiego ani Jasia, gdy się zapytałem gdzie oni, odpowiedzieli że nie wiedzą a Kopara wspomniała coś że Jaś weszła i nagle wyszła. Zastanawiało mnie to coraz bardziej, mam tylko nadzieje że nic im nie jest, bo od dłuższego czasu mam jakieś złe przeczucia.....

wtorek, 5 lipca 2016

Toxic people, toxic environment=-Chapter |1| [Page2]

Był ranek i właśnie wstałem z łóżka, trochę ogarnąłem włosy i sprawdziłem godzinę na telefonie. Była równo 9:30, zszedłem na dół do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie na szybko, tak zwane płatki z mlekiem. Wróciłem na górę do swojego pokoju, postawiłem miskę na biurku i usiadłem na krześle. Włączyłem laptop i powoli jadłem zawartość niebieskiej miski. Laptop uruch(ał)omił się, gdy właśnie miałem kończyć ostatnią łyżkę moich płatków usłyszałem dziwny dźwięk dobiegający zza okna. Pomyślałem że to pewnie jakiś wróbel zjadł kostkę cukru i dostał cukrzycy więc to zignorowałem. Oparłem się wygodnie o krzesło po czym przypomniało mi się ile razy już mi się rozwaliło.... zabrałem plecy z oparcia i pochyliłem się ku laptopowi. Spędziłem tak około godziny przeszukując Internet aż w końcu znudzony postanowiłem wyjść na dwór. Zanim jeszcze do tego doszło sprawdziłem bloga i próbowałem się dowiedzieć od reszty czy Jaś czasem nie wróciła. Na moje nieszczęście dalej jej nie było. Pożegnałem się z nimi i wyszedłem czym prędzej na zewnątrz.

Trochę mnie martwił fakt nagłego zniknięcia Jasia... może po porostu mama jej dała kare, lub się obraziła bez powodu. Pewnie jej przejdzie, oby. Przechadzałem się tam chodnikiem i dalej myśląc czy wszystko u niej w porządku, aż w końcu doszedłem do parku i usiadłem na gorącej ławce. Tyłek odruchowo podskoczył, ale usiadłem ponownie i zdałem sobie sprawę że z tego całego pośpiechu zapomniałem słuchawek. Kurwa mać. Zły na samego siebie kopnąłem randomowego kamienia który leżał mi obok buta. Zapatrzyłem się w ziemie i podziwiałem piękno parkowych kamieni, Maka Paka byłby jak w raju. W oddali dostrzegłem trzech facetów w dziwnych czarnych gangsterskich ubraniach. Hm, co oni szukają w takim cichym parku (no nie do końca cichym ale i tak to było dziwne). Podeszli bliżej mnie i zapytali dość sympatycznym głosem jak na gangsterów
"Czy widziałeś może gdzieś budkę z lodami chłopcze?"
Zdezorientowany sytuacją zmrużyłem oczy i popatrzyłem na nich z niedowierzaniem.
"Wy panowie tak na serio?"
Spojrzeli na mnie chytrym i złowieszczym wzrokiem, jeden odparł.
"No oczywiście że nie, to  był tylko "joke" (:< "
Wyryty wciąż patrzyłem a nich i pilnowałem ich każdego nagłego ruchu jaki wykonywali. Wstałem w ławki i grzecznie się zapytałem ich
"Macie kurwa jakiś problem?"
Tak, to było bardzo mądre z mojej strony, w chuj, no kurwa, debil debil. Dwóch z nich podeszło do mnie jeszcze bliżej i zablokowali mi ręce (niczym Pazdan) pozbawiając mnie jakiejkolwiek obrony.
Trzeci z nich odparł.
"Chłopcze, uważaj na słowa, bo i tak skończysz jak twoja przyjaciółka (: a tymi słówkami tylko pogorszysz sytuacje"
O czym oni pierdolą, czekaj chwile..... eeeeeeeeeeeeeeeee *loading* poczułem nagle mocny ból głowy i nie mogłem sensownie myśleć, potrafiłem jedynie ułożyć jakieś nie składne zdanie jeszcze zanim straciłem przytomność
"J-jak zrobiłeś coś J-Jaśminie to C-cie dojebie skurwy...."
au, co te chuje mi wstrzyknełyyyhlhhghhbhhyyyhh *zzzz*

*Perspektywa Jasia*
Smacznie drzemałam gdy poczułam kucie w brzuchu, mocno się za niego złapałam i skuliłam w kulkę. Poczułam przy sobie czyjąś obecność, nie byłam pewna kto to, ale ból nie ustawał i bolał coraz to bardziej więc nie bardzo mnie obchodziło to że ktoś siedzi mi po drugiej stronie na łóżku. Usłyszałam głos babci i mamy wchodzącej do pokoju. Chyba się o mnie martwią, ja sama o siebie też się martwię,  źle to skończy.. zapewne wstrzyknęli mi ebolę. Poczułam jak kręci mi się w głowie, jedyne co w tej chwili chciałam to umrzeć. Mamrotliwie wyjąkałam coś i zasnęłam.

Toxic people, toxic environment ... Chapter |1| [Page 1]

Nowe OPKO ^o^, nie mam wiele do wyjaśniania, tak ciągle zmieniam opka na blogu, ale i tak nikt tg nie czyta więc..... XD pisze gdy mam wene na coś *^*. Bez przeciągania....

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu i nie mogłam się poruszyć, miałam mocny ból głowy i brzucha, nie mam pojęcia co się stało. Leżałam tak przez chwile i starałam się przypomnieć przez co przeszłam.

Ahh no tak, dzień przed wakacjami, pakowałam walizkę na wyjazd, mama uznała to za głupi pomysł bo mam jeszcze 2 tygodnie na spakowanie się, ale tak się cieszyłam że nie mogłam się powstrzymać  od spakowania już w tej chwili. Byłam po szkole i nie wiedziałam co będę robiła przez następne dwa tygodnie. Założyłam buty i wyszłam z domu przejść się wzdłuż plaży. Spacerowałam tak przez jakieś 15 minut aż w końcu się zmęczyłam i postanowiłam zejść na chodnik, głowa zaczęła mnie lekko boleć i odruchowo się za nią złapałam. Nagle poczułam na szyi ukucie, jakby ktoś wziął mnie za tarcze do lotek i w nią rzucił. Upadłam na twardy beton i straciłam przytomność, zanim jeszcze do tego doszło, słyszałam podjeżdżające auto i czyjeś kroki.

Podczas gdy tak przypominałam sobie minione kilka godzin, odzyskałam władze w ciele, ale ciąż nie mogłam się poruszać, byłam przypięta do jakiegoś białego stołu operacyjnego. Leżałam cała naga z oznakowanymi na ciele punktami do nacięcia skóry, wokół piersi, wzdłuż nóg i stóp oraz naokoło brzucha. Gdy zdałam sobie sprawę z zaistniałej sytuacji zaczęłam próbować się wydostać ale poczułam na sobie czyjś dotyk który próbował mnie powstrzymać przed ucieknięciem. Po chwili odpuściłam sobie, i przez głowę zaczęły przechodzić mnie straszne myśli, a co jeżeli gdy już ze mną skończą to przerobią mnie na hamburgera? Usłyszałam jakiś hałas na sali, odruchowo rozejrzałam się i dostrzegłam 5 dziwnych facetów w białych fartuchach, kilku z nich miało na sobie plamy krwi, a jeden był praktycznie cały czerwony. Podeszli do stołu powoli i przyglądali się mi, nie podobało mi się ich spojrzenie, tym bardziej że byłam naga, jeden z nich przykrył mnie jakąś cienką niebieską płachtą. Uf, od razu lepiej, nawet trochę cieplej. Naukowcy rozmawiali coś do siebie po cichu aż w końcu jeden odezwał się "Nie martw się złotko, to zajmie tylko chwilkę" po czym wbił mi werflon
a do niego podłączył kroplówkę, inny "doktor" do drugiej ręki przyłożył igłę z strzykawką w której był jakiś dziwny niebieski płyn, z tego co wiedziałam z chemii to był "copper soulphur" więc nie fajnie. Nagle oczy mi się zaczęły zamykać i zrobiłam się strasznie śpiąca, zerknęłam na kroplówkę i domyśliłam się że dodali tam jakieś środki nasenne i znieczulające.

Obudziłam się w tym samym miejscu z którego mnie uprowadziły te zboki. O dziwo miałam na sobie ubrania i nie były poplamione krwią. Sprawdziłam kieszenie od spodni i zauważyłam w środku małą karteczkę. Przeczytałam ją. (Zawartość karteczki: Pewnie zastanawiasz się co Ci zrobiliśmy, nie martw się o to, w krótce się dowiesz, ale spokojnie, nie będziesz jedyna). Zmrużyłam oczy z niedowierzania, jak to NIE BĘDZIESZ JEDYNA? Co oni zamierzają? Musze ostrzec innych przed tymi ludźmi? Obróciłam karteczkę na drugą stronę i doczytałam (Nie mów nikomu o nas bo inaczej przerobimy cię na hamburgera), ymmm well fuck. No więc lepiej pójdę już do domu, mama musi się martwić, sprawdziłam telefon, shit, 43 nieodebrane połączenia, chyba musiało mnie długo nie być, sprawdziłam godzinę i aż się przestraszyłam. Była już 13 a ja wyszłam na spacer poprzedniego dnia o 16:30, bez zastanowienia zaczęłam biec do domu, po chwili biegu zatrzymałam się i oparłam dłoń o najbliższy słup, a no tak, kolka, dobra nie ważne, powoli dojść też mogę. Przez następne 3 minuty dochodziłam do domu, miałam dość blisko i nie za bardzo mi się śpieszyło, tym bardziej że mam jakieś podejrzane bóle brzucha. Zapukałam do drzwi domu oczekując że ktoś otworzy. Otworzyła mi najmłodsza siostra, Julka. Ucieszyła się jak mnie zobaczyła i natychmiast mnie przytuliła, zapytałam gdzie mama i babcia, odparła że poszły mnie szukać znowu. Zmęczona ściągnęłam buty i poszłam do swojego pokoju odpocząć. Julia ciągle za mną chodziła i pytała czy nic mi nie jest, nie mogłam jej odpowiedzieć na to pytanie, bo sama nie jestem pewna czy nic mi nie jest. Julka znowu mnie przytuliła i pobiega do swojego pokoju. Ja zabrałam się za laptop i podłożyłam pod plecy poduszkę żeby twarda ściana mnie nie uwierała. W trakcie wpisywania hasła od mincrosofta ziewnęłam i zamknęłam oczy. Przechyliłam się na bok i upadłam na poprawną stronę łóżka. Byłam maksymalnie wyczerpana, nagle otworzyłam oczy i wybiegłam kulejąc z pokoju, zaczęłam się czołgać po schodach do góry i potem turlać do schowka. Jedzenie *-*! Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam parówkę, poszłam do kuchni po bułkę i zeszłam z tym na dół. Zjadłam mojego pseudo hot-doga i na nowo położyłam się spać. Ciągle czułam jakiś niepokój...