wtorek, 27 października 2015

OPKO#3 [Nie mam pomysłu na tytuł xD]

Hejo tutaj Jasiu i przed wami kolejna część mojego OPKO, zapraszam do czytania :D
(Sorki że tak długo nie było posta... (Jasiu leń egejn) postaram się pisać posty przynajmniej raz w tygodniu ;w; xD)



*dalej perspektywa Springtrapa*
N-nie wiedziałem co zrobić, byłem bezradny. Zaniosłem ją do biura i położyłem na podłodze. Patrzałem tak się na nią przez chwile i zastanawiałem się co zrobić by jej pomóc. Jedyne co mi przyszło do głowy to kostium na zapleczu. Ale nie mogłem tego zrobić. Z-zabił bym ją. Musiałem wymyślić coś innego. Wyszedłem z biura i chciałem się wrócić do GF żeby mu przyjebać, lecz w połowie drogi zatrzymałem się i miałem już zamiar się wracać bo przypomniało mi się że GF jest teraz duchem i gówno mu zrobię. Zauważyłem dziwną lukę w ścianie. Puknąłem w nią i zauważyłem że wybiłem dość sporą dziurę. Zacząłem napierdalać w nią aż w końcu była na tyle duża że przez nią przeszedłem. W pomieszczeniu było ciemno i czuć było wilgoć. Nikt tu chyba nigdy nie wchodził przez co najmniej 20 lat. Zwróciłem uwagę na przyciemniony kąt. Podszedłem tam żeby się lepiej przyjrzeć. O Boże... t-to... to.. nie to nie może być prawda. Zacząłem się cofać do tyłu... przerażony chciałem z tamtąd uciec. Ale przypomniało mi się o Violet. To mogła być jedyna szansa żeby ją uratować (ale i tak przy okazji zabijając) t-to napewno nie jest najlepszy początek znajomości- Zabijając kogoś, ale nie mam wyboru. Zabrałem ze sobą maszynę śmierci i powoli wróciłem się do biura. Zobaczyłem tam Violet, leżała, już praktycznie martwa. A ja jeszcze miałem zamiar tylko pogorszyć sprawę. Ale coś...to coś w środku mnie nie pozwalało jej umrzeć. Ustawiłem kostium i włożyłem do środka ciało Violet. Na pewno gdy się obudzi nie spodoba się jej perspektywa 'nowego życia'. Mam nadzieję że się wybudzi. Za jakiś czas... to może potrwać... godziny...dni...tygodnie a nawet lata. Ehhh...*odwrócił wzrok na martwą Violet i zauwarzył drgnięcie kostiumu*  o kurwa! TO! TO ŻYJE! TO ŻYYYYJE!!!! MUAHAHAHAHAHAHAHAHA *Szatański śmiech zświrowanego doktorka*

*perspektywa Violet*
Obudziłam się...wszędzie było biało...albo po prostu oczy mi się zepsuły...nie to tylko coś nie tak z oczami. Po wyglądzie i konstrukcji pomieszczenia zorientowałam się że jestem w biurze. Oczy doszły mi do normy i usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. Taki...śmiech... taki... zły śmiech.. (no nie moja wina że nie umiem opisać jaki był, był po prostu zły i tyle xd) Podniosłam głowę i zauważyłam stojącego koło mnie Springtrapa, on właśnie wydawał te dziwne dźwięki. Spojrzałam na swoje ręce... b-były one...złoto-żółte... c-czemu...o...nie...Mike miał 100%-owoą racje co do tego miejsca. Boże jaka ja byłam głupia. Natychmiast wstałam i wybiegłam z biura. Zawadziłam się o jakiś kabel i wylądowałam na podłodze. Widocznie teraz jestem grubsza i wolniejsza niż wcześniej. Nie mogłam się podnieść i tak czekałam aż przyjdzie Springtrap i mnie wykończy.

*Perspektywa Springtrapa*
Co...co?!... Gdzie ona się wybiera... tak nie miało być...chociaż... mogłem się tego spodziewać. Eh i wszystko na nic... wyjrzałem sprawdzić co ona zamierza zrobić...i zauważyłem że leży na podłodze jakby nieżywa ...podbiegłem sprawdzić co się stało. Heh... upadła tylko...jeszcze się nie przyzwyczaiła do poruszania się w tym czymś. Podniosłem ją i odstawiłem do biura
-Teraz się stąd nie ruszaj.
No wiecie, nie chcę żeby znowu się wywaliła na korytarzu. Martwię się o nią,  *patrzy z pogardą na swoje odbicie w kałuży krwi* Jestem potworem...

*Perspektywa Violet*
Tak jak wiedziałam zabrał mnie... odniósł do biura i kazał mi się nie ruszać. Zignorowałam go, po tym co mi zrobił, pfffffff... przez niego jestem jakimś metalowym szmelcem, nawet chodzić poprawne nie potrafię.
-Powiedz mi jedno... dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć?
Wzdrygłam się gdy zobaczyłam kałuże krwi.
- Ponieważ...ja... *wstrzymał się i nie kontynuował odpowiedzi*
Ahhh... no tylko mi nie mów że on... yghhh... *spuściła wzrok na dół i zaczeła płakać krwią*
- Co Ci jest?...Wszystko okey?
Miałam dość...mogłam umrzeć...wolałabym umrzeć niż tkwić na ziemi w nieskończoność...teraz to już nigdy nie zobaczę mamy, Mike'a a nawet ojca, który jest gdzieś tam ...nawet nie wiem gdzie.
 
*Perspektywa Springtrapa*
Ja...nie mogę jej tego powiedzieć... po resztą, to bez sensu, ja ...ja.. *próbuje odrzucić tą myśl z głowy* NIE! Nigdy... 
- P-po prostu... nie chciałem żebyś umarła na moich oczach.
Podniosła głowę i popatrzyła się na mnie twarzą całą ze krwi, boże, co ja zrobiłem.
- A mi się jednak wydaje że był inny powód.
- N-nie! Nie było! ...*złapał się za głowę i zaczął chodzić w kółko* m-może i był
ale nie powinno Cię to interesować.
- Czemu stałeś się dla mnie taki oschły?
O-oschły? J-ja...nie chcę być oschły, ale jak jej powiem prawdę  to pewnie  mnie znienawidzi.
Nie powiem...za nic
- Hej Bracie :3
- B-bonnie co ty robisz?!
-  Kto to? Fredbear?! Po co go tu przyniosłeś?
- Musiałem...po co przyszedłeś?
- Chciałem sprawdzić co się stało z tą dziewczyną co ją Golden z-z-zabił
- O-ona.. tak jakby...żyje... *zwrócił wzrok na wykrwawiony kostium*
- Cz-czy ty ją... o boże... co ty zrobiłeś ...mogłeś dać jej umrzeć!
Przeleciał sb przez ścianę i to jeszcze bez pytania i się wpierdala w moje sprawy!
- Bonnie...idź zajmij się swoimi sprawami... 
- Jesteś taki sam jak on...Golden...jesteś taki jak on... dziwi mnie dlaczego jeszcze się ze
sobą nie cał...
Uderzyłem w miejsce w którym lewitował  duch Bonnie'go żeby się zamknął i w końcu odwalił ode mnie. Mam już dość... przestaję panować nad sobą ....muszę... się... powstrzyymać aghh
*złapał się za głowę i uklęknął na podłodze*

*perspektywa Violet*
Miałam dość, nic nie rozumiałam, on coś ukrywa a ja nie wiem co. Miałam ochotę wrócić do domu i  zakończyć ten koszmar. Ale niestety zostałam uwięziona w tym kostiumie. Teraz można powiedzieć że utknełam z nim na dobre. Już mi nic/nikt nie pomoże. Z kim on gada? o.e ...popadł w paranoje czy co? Dobra nie wnikam. Widać to jest królik po przejściach. ;-;. Co on? Bije powietrze...popatrzyłam się na jego wyraz twarzy ..raczej nie był szczęśliwy. T-to przez mnie? Wstałam żeby...jakoś go pocieszyć bo.. to w sumie moja wina. Gdybym nie była taka ciekawska to on nie musiałby potem się borykać z takim problemem. Zbliżyłam się ale...od razu zdałam sobie sprawę że to był zły pomysł.
Widziałam że zaczął on drgać i złapał się za głowę... poczułam dreszcz... Springtrap uklęknął na podłogę trzymając się za tył głowy, szeptał coś pod nosem. 
- S-springtrap... wszystko w porządku? Jeżeli to moja wina...
Odwrócił głowe w moją stronę. Zamarłam i nie dokończyłam zdania. Jego wzrok był przerażający...tak jakby miał zaraz mnie zabić...ten czerwony kolor jego źrenic... c-c-co mu się stało?
-IT'S T-TIME TO D-DIE...
Powiedział to do mnie, dziwnie przekręcając głową. Zrobiłam krok w tył... po czym upadłam do tyłu (Niestety ale było tam ciasno, pod nogami kable, a ja dalej tkwiłam w tym męskim grubym kostiumie) Sprigtrap na mnie spojrzał uśmiechając się. Podniósł mnie za szyje do góry i zaczął powoli zaciskać dłoń... oczywiście... myślałam że się duszę...po chwili zorientowałam się że przecież i tak nie żyję i siedzę teraz w animatroniku więc nic nie czułam. Po jakieś dłuższej chwili spojrzałam na ST z wzrokiem pogardy, uśmiechłam się letko. Po chwili poczułam kucie w środku. Jakby...coś coś mnie zabijało od środka. Ale...przecież ja już nie żyłam... Umrę dzisiaj drugi raz?
Nagle wszystko stało się czarne i straciłam przynomność.


No wiem... to zaczyna robić się skomplikowane (/>o<)/ ...wgl pisałam to cały dzień (Raz pisałam, raz robiłam co innego xD i nie mogłam tg skończyć ;w; ) Mam wene na OPKO więc jutro może będzie następna część OuO yey ^^ xD.  (I przepraszam za te brzydkie słownictwo, ale jakoś mi ono pasuje do Springtrapa xD)


                                                                                                                             ~Springu
 

piątek, 16 października 2015

OPKO#2 Powikłania

Hejo tu Jasiu i bez przeciągania przechodzimy do OPKA :D


Dobra... teraz wrócę do domu i ... no i  się ogarnę, bo w końcu muszę się przebrać z tych roboczych łachów. O ku... Mike dzwoni... emm, nie chce mi się w tej chwili odbierać. Ale wole teraz niż potem mu się tłumaczyć.
- Halo?
- No hej, jak tam w pracy?
A nic poznałam zielonego królika, który jak się okazało zabił mojego ojca, a u ciebie?
- Nic... nic ciekawego, zwykła nuda robota i tyle. Po co dzwonisz?
- Wiesz... martwię się o ciebie. Przecież wiesz ja nie ufam temu miejscu.
Eh... nie ma to jak zatroskany chłopak. Jeszcze tego mi mało.
- Proszę przestań, wiesz przecież że umiem zadbać o siebie. Nie po to chodziłam na te lekcje karate.
- Proszę ... Violet... uważaj.
Mam dość jego ''uważaj'' przez niego oddaliłam się od moich przyjaciółek bo uważał on że zagrażają mi one. O nie, mam dość! Rozłączyłam się... niech się martwi. Musze wrócić szybko do domu. Nie mam ochoty go nigdzie po drodze spotkać. Nie ma to jak mieć dość swojego chłopaka. Tak o nim się zamyślałam że nawet nie zauważyłam że jestem już pod domem. No dobra... dopiero 6.25... a ja nie mam zielonego pojęcia co mam robić... Po prostu... pójdę spać. *Kilkanaście godzin później*
Yh... już 23.23... nie chce mi się wstawać... tak po za tym to głodna jestem. Dobra.. ubrałam się... kanapka.. jest, teraz tylko buty i wychodzę. Kur... 23.50 co ja tak długo się ubierałam D:?! Musze teraz biec do pracy. I to szybko! Mam 10 min, a zazwyczaj dochodzę tam w 25 min ;-;. Nie zdążę! Połowa drogi... jeszcze mam 4 minuty... kurwa... pasy... niech to by szlag trafił, na szczęście jest późno i nie musiałam długo czekać. Kurwa... jeszcze dwie minuty mam. KURWA! Jestem na miejscu, i jest 24.03 ... ;-; Musze się streszczać. Biegnę przez wszystkie korytarze... i-i chyba usłyszałam jakieś dźwięki, boje się że to .. to.. Springtrap... ( jestem z zbyt ciekawska żeby nie pójść tego sprawdzić). Otworzyłam drzwi.. ale tam nikogo nie było. Weszłam głębiej do pokoju żeby się rozejrzeć. Nagle, drzwi za mną się zatrzasneły. Wiedziałam już że coś jest nie tak. Usłyszałam jakieś szepty. Zaczęłam odczuwać brak powietrza, dusiłam się. A raczej ktoś/coś mnie dusiło. Szepty stały się bardziej wyraźne i mogłam wyłapać pojedyncze słowa. Takie jak ''zabójca'', ''zemsta'', ''zginiesz'' i tym podobne. W końcu myślałam że już nie żyję. Upadłam na ziemie i zaczerpnęłam powietrza. Szepty przemieniły się w krzyki i były na tyle wyraźne żebym mogła zrozumieć co mi przekazują.
Emm tak bardzo miłe. Fajnie... zabije mnie coś czego nawet nie widzę. W końcu ... musiałam się odezwać... może się z tym czymś dogadam.
- A-ale... czemu ja?
To coś raczej nie było zadowolone że zaczęłam się odzywać. Poczułam na szyi czyjeś 'dłonie' i znowu zaczęłam się dusić.
- Ty... jesteś córką zabójcy. Żeby zemścić się na nim, muszę zabić jego bliskich.
Zaczęłam się dygotać. Czyli mama też jest zagrożona?! Boże...
- Zostaw ją, wystarczająco osób zginęło, nie będziemy w to mieszać dziecka.
Cooooo?! Następny?! Ile tych cosiów jest tu w pokoju? I ... wcale nie jestem dzieckiem!
- ZAMKNIJ SIĘ! Zawsze uważałeś się za tego ważniejszego! ZAWSZE! Ale to ja tu jestem starszy! Więc mi nie przerywaj, uduszę  ją i po sprawie.
- Golden Proszę zostaw tą dziewczynkę
- Chica ma racje, nie rób jej krzywdy
- Arr też się zgadzam.
Ku*wa, ile ich tu jest?! Ja.. się będę powoli zmywać, powoli się wycofałam do drzwi i zaczęłam szarpać za klamkę. Niestety ten 'zły'' mnie dojrzał i znowu poczułam jak mnie dusi.
- GOLDEN! NIE!
Heh... powoli odczuwałam jakby to był mój koniec. Gdy już ledwo oddychałam ujrzałam d-duchy... było ich 6, włącznie z tym co mnie dusił (dalej się zastanawiam jak to zrobił skoro jest duchem)
Wyglądali jak ... dzieci, t-ten... co usiłował mnie zabić podniósł swoją 'niewidzialną' rękę i-i wbił mi ją w klatkę piersiową. Gdy ją wyciągnął, upadłam na podłogę i zaczęłam  się wykrwawiać. To było oczywiste że to był mój koniec. A jednak Mike miał racje, a ja głupia się go nie słuchałam. Umierałam, nie czułam tego ale byłam świadoma. Słyszałam ich głosy jeszcze przez chwile. Po czym oczy zaczęły mi się zamykać i zemdlałam.
- Z-zabiłeś niewinną osobę.
- Wcale nie była niewinna.
*perspektywa Springtrapa*
Hymmm późno już, pójdę sprawdzić czy może czasem nie ma jej w biurze. Może po prostu mnie unika. No w końcu jestem paskudny, wielki i wystają ze mnie ludzkie organy. Przejdę wentylacją, będzie szybciej, jeżeli nie utknę. Dobra... jestem na miejscu i... nie ma jej. Eh.. pewnie ją wystraszyłem i teraz nie wróci do pracy. Dobra to się korytarzem wrócę. Czekaj... co to był za dźwięk? C-czy to ...boże tylko nie to, zacząłem biec w stronę zaplecza. Gdy otworzyłem drzwi zauważyłem wszystkie dusze i...i ją. Leżała wykrwawiona na podłodze. Gdy tylko wszedłem zauważyłem że GF jakoś słabo wyglądał jak na ducha. Czyżby moja obecność go przestraszyła?
Nie zastanawiając się dłużej podbiegłem do (Jej imię ma zapisane w pamięci Purple Guy'a) Violet i starałem się zatamować ranę. Ale jestem tylko animatronikiem, co ja mogę. Spojrzałem z wyrzutami na GF, podniosłem Violet  na ręce i wyniosłem ją. Jeszcze nie byłem pewny co zrobić, ale musiałem jej jakoś pomóc.

Dobra to koniec na dzisiaj :D Jak zwykle się napisałam xD I jeszcze mi internet mulił więc zajęło mi to dłużej niż powinno. (btw już 24.34). Mam nadzieję że się podoba :D Ja już lepiej idę spać.
                                                                                                                      ~Springu

czwartek, 15 października 2015

OPKO #1 Zapowiedz Najgorszego

Hejoł tu Jasiek i właśnie natchnęło mnie do napisania kolejnej części mojego OPKA :D. A więc, zapraszam do czytania ^-^

Poprzednio nasza tajemnicza pracowniczka Fazbear Fright podjęła pewną decyzję...

-N-no dobra, podjęłam decyzje.
- T-to j-jak? Zo-zostajesz? 
Odpowiedz była prosta.. nie mogłam zostać, każdy głupi co ogląda horrory wie że takie sytuacje źle się kończą.
- Nie mogę.
Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam ... zdołowanie... jakbym... złamała mu serce? Jestem aż taka zła? J-ja nie chciałam.. po postu nie ufam jego wyglądowi... czekaj, czy ja oceniam książkę po okładce? Najwidoczniej, nigdy nie byłam uważana za najmilszą, ale to co zrobiłam temu zielonemu królikowi było straszne. Poczułam poczucie winny... ehh... poddaję się.
- No dobra... zostanę, ale tylko jeden dzień
Po części się ucieszył, lecz dalej widziałam jakby coś go 'gryzło' jakby coś ukrywał (głupia ty, to jest przecież jakiś zielony  królik a ty ledwo go znasz, to oczywiste że coś ukrywa). Żeby zacząć znajomość, zapytałam jak się nazywa, no przecież musi mieć jakieś imię. Odpowiedział że 'Springtrap' ... gdy przeanalizowałam jego imię, zrozumiałam że coś jest nie tak. Czy ktoś naprawdę w nim utknął?!
- Em.. S-Springtrap, a czy... czy w tobie ktoś siedzi? N-no wiesz... że został w środku, bo utknął.
Bałam się odpowiedzi... co jeżeli to on... co jeżeli to co mówią plotki jest prawdą. Boje się  tego. Jakby mama się o tym dowiedziała, przeprowadziła by się ze mną gdzieś w Chiny.
- T-to bardzo frustrujące ... j-ja... ja nie chciałem. To... był przypadek. Na-naprawdę chciałbym cofnąć czas...
- Powiedz, proszę, co się stało?
- Za-zabiłem go... 
Przerażona otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego. Z-zabójca?! KRÓLIK?! CO JESZCZE?! Miałam ochotę uciekać, ale on mnie zatrzymał. Złapał moją rękę i znowu zrobił tego 'sad face'a'
- J-ja wiem, boisz się mnie, nie znasz mnie. A-ale chcę ci powiedzieć że ja z-znam ciebie. Nie wiem skąd. Po-poznałem twoją twarz, ch-chyba pamięć mo-mojej ofiary została po części moją pamięcią.
ALE... JAK?! Czy... czy.. on zabił... nie... NIE! .... TYLKO NIE TO! ... Matka będzie wściekła.
-Ale... kogo zabiłeś.
Ciągle się trzęsłam przerażona że to co myślę jest prawdą.
- J-ja go nie znałem... ale był parownikiem Fazbear Family Dinner. Z jego pa-pamięci wnioskuję że nazywał się ... Vincent? 
Czyli jednak... zajebiście... jakiś zjebany zielony królik imieniem Springtrap zabił mojego ojca.
;-; No po prostu super.
- U-uwierz mi, j-ja nie chciałem.
- Czy ty wiesz że zabiłeś mojego ojca?!
Nie wiem co mnie poniosło, wydarłam się na niego na cały lokal. Ups... jak mnie zabije to nie będzie przyjemnie.
- M-mogłem się tak domyślić. Ma... miał z t-tobą miłe wspomnienia.
- A czy mógłbyś mi powiedzieć jak go zabiłeś? Bo policja mi i mamie powiedziała że nie znaleziono ciała ani śladów zabójstwa.
- O-oczywiście że nie powiedzieli. Jak mogli powiedzieć skoro znaleźli zabójce który odpokutował grzechy swoją durnowaną śmiercią, niszcząc moje 'życie' przez ten incydent siedziałem zamknięty przez 30 lat, w tym samym miejscu, bez ruchu i wspominałem sobie jego wspomnienia.
Zrobiło mi się go żal... przez mojego ojca, był samotny, już się nie dziwie czemu tak a nie inaczej zareagował na moje 'odwiedziny'. C-chciałam go pocieszyć. Ale nie miałam na tyle odwagi.
- Chyba lepiej żebyś poszła...za dużo powiedziałem.
- O... już 5:49 ... no masz racje, muszę się zmywać. Em.. no,
Gdy Springtrap się odwrócił, przytuliłam go (nie wiem no mnie po raz kolejny napadło) i odeszłam w stronę biura
*perspektywa Springtrapa*
Czy...czy ona mnie przytuliła? T-to było miłe uczucie... dawno takiego nie odczuwałem, ostatni raz było to gdy byłem na scenie z ... Fredbear'em, c-ciekawe co się z nim stało... I znowu jestem sam... zgadując pewnie na następne 30 lat...
*perspektywa naszej strażniczki*
5.58, Dobra zaraz kończę zmianę. Jeszcze tylko 1, 2, 3, 4, 5, - 2... emm no nie jestem dobra z matmy, ale zgaduję że to będzie 3... chyba (no coś ty, brawo geniuszu!) A więc jeszcze 3 dni, i dostanę wypłatę. Nareszcie nie będę miała długów. Może... sama nwm ... dużo ich jest, a wszystkie przez ojca. Mama wzieła większą część, ale i tak mam do zapłacenia 30tyś$ ... matko... dopiero zdałam sobie sprawę jak to dużo... Chyba nigdy nie zapłacę. YEEEY 6:00 Idę na chatę , baju zielony króliku (nie ma to jak żegnać się z kimś w myślach) .



Boże ale się rozpisałam O-o... dobra koniec na dzisiaj (mam wyjątkowo dobry humor więc cieszcie się że tak tego dużo XD)                                                                 
                                                                                                          ~Happy Springu

OPKO-Wstęp


 Hejo tu Jasiu/Springy (Springtrap dla niekumatych) i jak widać, będę tu pisała moje OPKO :D
 (Zajebiste przywitanie XD) A więc, zapraszam do czytania :3


Wstęp.
To miał być mój pierwszy dzień w pracy, mogłam się spodziewać wszystkiego. Wiecie jak to jest, gdy wam nie podadzą co dokładnie będziecie robić w pracy ;-;. A więc, gdy doszłam na miejsce zauważyłam że to gdzie miałam zaraz pracować  wygląda jak jakiś dom strachu, miałam już zawrócić do domu, gdy zauważyłam mojego szefa który zaciągnął mnie do środka. Pokazał mi moje biuro i życzył powodzenia. Co było niepokojące. Usiadłam za biurkiem i patrzałam się na dużą szybę przede mną.
Zadzwonił jakiś gościu, nawijał tak przez telefon 15 min. Aż w końcu miałam dość i go wyłączyłam.
Po jakiś kilku godzinach skończyłam zmiane. Nie było źle. Jeszcze tylko 4 dni, i dostane wypłatę i w końcu zapłacę za czynsz. Następnego dnia w pracy nie spodziewałam się niczego złego. No bo przecież co mogło by się wydarzyć w domu strachu. Dla pewności sprawdziłam kamery. Zauważyłam w cieniu na kamerze jakieś dwie świecące się gałki oczne (O-o halucynacje?) Zmrużyłam  oczy i potrząsnęłam  głową, lecz to było na nic. Przerażona nie wiedziałam co zrobić.
Żeby się upewnić że mam zwidy. Wyszłam z biura (czego szef mi stanowczo odradzał) i poszłam w kierunku tych ''gałek''. Szłam wolnym krokiem wzdłuż korytarza. Zdumiona zatrzymałam się omal nie padają na zawał. To coś, to coś tam stało, i patrzało się na kamerę. Wyglądem wyglądał (masło maślane) na królika, jak ten z Fazbear Pizza, gdzie zawsze chodziłam jak byłam mała. Nie wierzyłam że nie został zniszczony, lub coś, no bo, to chyba był Bonnie, co nie? Odwrócił wzrok na mnie, nabrałam powietrza próbując coś z siebie wykrztusić, po jakiś 10 sekundach kontaktu wzrokowego, miałam ochotę spierdalać gdzie pieprz rośnie, ale było za późno. 'Bonnie' podszedł do mnie.  Myślałam że to już po mnie. On jednak wydał się... czuły... to było dziwne... patrzył się na mnie, jak na kogoś znajomego. Gdy wyszedł z cienia zauważyłam jak bardzo jest zniszczony. Nie miał połowy ucha.. i wyglądało jakby miał w sobie organy człowieka. Naprawdę odrażające.'Bonnie' wydawał się jakby chciał coś powiedzieć. Otworzył swoją animatroniczą szczękę i ...przemówił O-O
- N-nie bój si-się, może i-i wyglądam s-strasznie a-ale nie zrobię c-ci krzywdy
Nie do końca mu wierzyłam...
- Ja-jak mogę ci ufać skoro jesteś wielkim, przerażającym, zielonym królikiem.
- P-po prostu... zaufaj...
Wydawało mi się jakby on mnie skądś znał, bo nawet się mnie nie zapytał o imię. Dziwne.
- A-a.. ty jesteś Bonnie, tak?
- N-nie! ...Nie je-jestem... ja jestem jego gorszą wersją.
To by wszystko tłumaczyło, Bonnie zawsze grał na gitarze i się uśmiechał, no i wgl...
- Am... no dobrze. Lepiej wrócę do mojej pracy. 
- Ni-nie, zaczekaj, nie chcę być tu sa-samotny. Już 30 l-lat spędziłem sam, nie chcę...
Wzruszające... ale ja musiałam przecież pracować. No, nigdy nie wiadomo co ten królik tak naprawdę ma w planach. Musiałam się zastanowić.
- Czekaj... daj mi chwile.. muszę to przemyśleć.
Raczej nie wyglądał na szczęśliwego gdy mu to powiedziałam, zrobił 'sad face'a'' i duże oczy.
- N-no dobra, podjęłam decyzję. 

Dobra, na dzisiaj koniec C; Jasiu się zmęczył kopiowaniem tego z innego posta xDDD 
                                                                                               ~Leniuch Springu